2018-09-12

Medycyna Podróży

 

Kwestie zdrowotne traktujemy niezwykle poważnie - zwłaszcza, że nastolatkami już nie jesteśmy i czasem tu coś strzyknie, tam zaboli, a gdzie indziej się coś zaniedbało lata temu i trzeba teraz latać po lekarzach. Przed roczną podróżą postanowiliśmy dopilnować wszystkich spraw żeby nie mieć przykrych niespodzianek w krajach, gdzie opieka medyczna jest gorsza niż w naszym rodzimym, ukochanym NFZ (tak, to możliwe!) Chyba nikt nie chciałby szukać lekarza po laotańskiej wioskach, żeby się dowiedzieć , że najbliższy szpital jest 36 godzin drogi stąd, a na transport trzeba czekać do przyszłego tygodnia? No właśnie. Dlatego zanim przystąpiliśmy do planowania atrakcji, czekało nas najpierw parę innych, mniej przyjemnych, wycieczek - do specjalistów.

Poniżej lista 5 medycznych spraw do załatwienia, bez których nie wyobrażaliśmy sobie podróży:

 

1.Szczepienia i konsultacja z lekarzem medycyny podróży

Wychodzimy z założenia, że lepiej wydać kilka tysięcy na szczepienia niż na piękny nagrobek. Wizja posiadania gąbki zamiast mózgu też nie wydaje się nam kusząca, wolimy więc mieć stempelki w książeczce szczepień niż z obchodu szpitalnego.

Ponieważ jedziemy na długo i będziemy się szwędać w różnych, nie tylko turystycznych, regionach (np. wioskach, polach ryżowych, dżungli)  prawdopodobieństwo, że coś złapiemy (albo coś nas ugryzie) jest wyższe - dlatego zdecydowaliśmy się na pełny pakiet szczepień:

WZW A + B

Błonnica + tężec

Polio

Wścieklizna - absolutny must have! Małpki i pieski tylko wyglądają sympatycznie… Co prawda po ugryzieniu i tak trzeba wykonać zastrzyki na miejscu, ale mając zawczasu komplet dawek wystarczy podanie tylko następnych trzech, a nie pięciu (co ma większe znaczenie niż się wydaje - tylko wybrane szpitale mają szczepionki, więc albo trzeba wtedy modyfikować trasę swojej podróży, albo pozostać przez dłuższy czas w jednym miejscu - szczepionki podawane są w określonym interwale). 

Japońskie zapalenie mózgu - choć choroba jest niezwykle rzadka, to można ją złapać na polach ryżowych i zamienia nieodwracalnie mózg w gąbkę. Ponownie, przy tak długiej podróży zadecydowaliśmy, że lepiej być lżejszym o kilka stówek niż zwojów mózgowych)

Cholera - tak, są jeszcze kraje, gdzie jest powszechna; brudna woda, brak higieny, podejrzane jedzenie… witamy w Azji! Dodatkowym plusem tej szczepionki jest złagodzenie przebiegu tzw. ,,biegunki podróżnych" (która dopadnie każdego prędzej czy później), więc choćby dlatego warto. Uwaga - szczepionka chroni tylko przed najczęstszym powodem "klątwy faraona", a powodów tejże jest bez liku, więc gwarancji brak (jak to w życiu). Dodatkowo ochrona w zakresie perturbacji żołądkowych trwa tylko 3 miesiące więc warto zostawić to szczepienie na ostatnią chwilę. 

Wszystkie szczepienia i konsultację robiliśmy w Medellan przy ulicy Oboźnej 9 lok.104 w Warszawie (gabinet jest w klinice BodyClinic). Z całego serca polecamy panią doktor Milenę Dorosz - jest nie tylko specjalistką medycyny podróży, ale i zapaloną podróżniczką z olbrzymim doświadczeniem, którym chętnie się dzieli. Każda wizyta wydawała nam się za krótka :) Oprócz przydatnych wskazówek, rozpisania apteczki z instrukcją co jak i kiedy stosować i na jakie objawy zwracać uwagę, dostaliśmy od niej mapki malaryczne, gdzie sama (zgodnie z naszą trasą) zaznaczyła kiedy mamy stosować Malarone, a kiedy możemy go odpuścić. Gdyby każdy lekarz był tak zaangażowany i przemiły, chorowanie byłoby przyjemnością!

 

2. Profilaktyka malaryczna - brać Malarone czy nie brać?

Skoro już o malarii mowa, to niestety nie ma na nią żadnej szczepionki (chociaż podobno w Afryce już jakąś testują, ale zanim wejdzie do powszechnego użycia minie jeszcze ładnych parę lat - póki co skuteczność jest zbyt niska), a to właśnie ona zbiera największe żniwo w krajach z gorącym i wilgotnym klimatem. Podobnie jest z dengą i wirusem Zika - czyli pozostałymi chorobami przenoszonymi przez komary - szczepień brak, pozostaje jedynie profilaktyka. Jak się zatem przygotować do wyprawy i obronić przez ewentualnym zakażeniem? Jest parę sposobów, które poznaliśmy na konsultacji z panią doktor:

  • Repelenty, nakładane codziennie na skórę, nie na ubranie (są tak silne, że mogą przepalić materiał). Kupując środki na komary należy zwrócić uwagę czy mają zawartość deet (substancję czynną) wyższą niż 30% - słabsze w tropikach po prostu nie działają. My kupiliśmy Muggę 50% - powinna styknąć. Pamiętamy też, że repelenty to ostatnia warstwa na skórę (na krem do opalania, balsamy itd.)
  • Ubrania (wieczorem) z długim rękawem i nogawkami. Najlepiej w kolorze beżowym/khaki - podobno komary nie wiedzą tych barw więc działają jak peleryna niewidka ;)
  • Moskitiera, też wybraliśmy taką, która nasączona jest środkiem na komary. Długo zastanawialiśmy się czy w ogóle ją brać, bo to zawsze dodatkowy ciężar i podobno wszędzie jest (w hostelach, hotelach itp.) ale z własną przynajmniej mamy pewność, że nie ma żadnych dziur i właśnie czy jest odpowiednio nasączona. Ania się na nią uparła więc będzie ją nieść :P W przypadku już napotkanych moskitier mamy szarą taśmę, żeby zalepić ewentualne dziury.
  • No i wreszcie Malarone - słynne tabletki, które co prawda nie chronią przed malarią ani jej nie leczą, ale sprawiają, że jak już zachorujesz, to Twoje szanse na przeżycie są większe. Może marna to pociecha, ale zawsze coś.

 

Po wielu konsultacjach i przekopaniu Internetu zdecydowaliśmy, że tam gdzie zagrożenie malarią jest największe będziemy brać Malarone. Argumenty ,,ja tam byłem/am i nic mi się nie stało" jakoś nas nie przekonują (szczególnie, że trzy czwarte opinii to globtroterzy all-inclusive na dwa tygodnie :) ). Największe ryzyko zachorowania jest na terenach wiejskich i leśnych, a zwłaszcza w rejonach tzw. ,,super malarii" - na pograniczu Laosu i Kambodży oraz na wschodzie Indonezji. Obydwa te rejony (razem z Mjanmą/Birmą) są najbardziej obarczone ryzykiem zachorowania i odwiedzając je lepiej się zabezpieczyć. Mniejsze ryzyko (albo praktycznie zerowe) jest w dużych miastach i na wybrzeżach oraz w popularnych turystycznych miejscach.

 

 

 

 

 

 

 

Musieliśmy zaplanować przyjmowanie Malaronu tak, aby jak najmniej obciążać organizm  (i nie zbankrutować), a jednocześnie podtrzymywać jego działanie tam gdzie będzie to koniecznie (mapka). Ważnym czynnikiem do rozważenia jest też tzw. dawka uderzeniowa. W momencie zachorowania można wziąć zwiększoną dawkę żeby spowolnić rozwój choroby i mieć czas na jak najszybsze znalezienie szpitala. Jeżeli jednak przyjmuje się Malarone w bieżącej profilaktyce to dawka uderzeniowa nie zadziała!

 

3. Wylecz zęby! Lepiej teraz niż na żywca ,,in the middle of nowhere" 

Ból zęba to jedna z gorszych dolegliwości, więc woleliśmy żeby nie przytrafiła nam się np. w górach w Birmie gdzie do najbliższego lekarza ( nie wspominając o dentyście) jest kilkaset kilometrów. Dodatkowo standardy higieny bywają różne, więc nie wiadomo czy tym samym wiertłem lekarz kilka minut wcześniej nie gmerał w odbycie nosorożca. Zmotywowało nas to aby przed wyjazdem zrobić szczegółowy przegląd paszcz i do wyleczenia wszystkich ubytków. Możemy jechać ze spokojną głową (i japą) - następna wizyta za rok ;)

4. Diagnostyka - przezorny zawsze zabezpieczony

Z tego samego powodu, aby nie mieć żadnych przykrych niespodzianek na miejscu, warto wykonać podstawowe badania i zeskanować wyniki na wszelki wypadek. Przed wyjazdem zrobiliśmy więc badania krwi, moczu, Ania cytologię i usg, różne prześwietlenia/badania u różnych specjalistów - każdy wie jakie ma dolegliwości, więc jak coś przewlekle doskwiera (np. zatoki, bóle głowy), warto to doleczyć, a przynajmniej dokładnie zbadać przed wyjazdem. Potraktowaliśmy to jako motywację do zadbania o wszystkie dolegliwości z cyklu: skoro od trzech lat boli, a nie odpadło to nie jest tak źle. Lepiej żeby nie odpadło wtedy kiedy będzie najbardziej potrzebne.

 

5. Apteczka  - co zabieramy 

Leki warto zabrać z Polski, bo niestety te dostępne w Azji Południowo-Wschodniej są najczęściej podrobione w przydomowych, lokalnych fabryczkach. Lepiej nie ryzykować i nie tracić czasu ani pieniędzy na szukanie porządnej apteki... Oto nasz skład: 

  • Malaron (24 opakowania - wiemy, poniosło nas)
  • Repelent (Mugga 50%)
  • Leki przeciwbólowe (Ibuprom/Ketonal)
  • Antybiotyki (na biegunkę, na infekcje górnych dróg oddechowych i dróg moczowych)
  • Leki zapierające (Stoperan)
  • Preparat nawadniający (Orsalt)
  • Lek przeczyszczający (Bisacodyl)
  • Lek zobojętniający żołądek (Ranigast)
  • Leki antyuczuleniowe (Alertec)
  • Psikacz do nosa (Acatar, Nosamentin)
  • Krople do oczu (jakieś najtańsze)
  • Maść na ukąszenia (Hydrocortison)
  • Krem antybakteryjny + antygrzybiczy (Triderm)
  • Preparat odkażający (Octanisept)
  • Probiotyki (Macmirror, Multilac)
  • Materiały opatrunkowe (bandaże, plastry, rękawiczki jednorazowe, gaziki, wata) 

 

*Mapki są stworzone na podstawie brytyjskich wytycznych i są dostępne na stronie www.fitfortravel.nhs.uk

 
 
 
 
Gdzie obecnie jesteśmy?
Szukaj po tagu
Obserwuj nas na Instagramie
Polub nas na Facebooku