2018-09-06

Rzuć wszystko i jedź do Azji!

 

Marzenie o podróży po Azji kiełkowało w nas parę lat, ale cały czas napotykaliśmy przeszkody aby móc je spełnić. Szlajanie się po odległym, egzotycznym kontynencie bez planu, pracy i zmartwień wydawało nam się tak bajeczne, że aż nieosiągalne.

,,To da się tak rzucić pracę i po prostu pojechać? Normalni ludzie tak nie robią!”

Żadni z nas wytrawni podróżnicy, jednak podsycana wyobraźnią i filmami kung-fu wizja przygody życia nie dawała nam spokoju, zwłaszcza, że obydwoje zafascynowani jesteśmy kulturą i przyrodą Azji. Realizacja marzenia, które z czasem stało się planem, wymagała mnóstwo przygotowań, zgromadzenia zapasów finansowych, a przede wszystkim – odwagi. Odwagi zostawienia wszystkiego i wszystkich. 

Kiedy już jednak podjęliśmy tę życiową decyzję, oprócz euforii i ulgi, pojawiły się od razu wątpliwości.

Od spraw poważnych: gdzie chcemy pojechać? Ile kasy potrzebujemy? Jakie musimy załatwić formalności? Co z mieszkaniem? Co z rodziną i przyjaciółmi? Kiedy jechać? I oczywiście, nieśmiertelne - czy tam jest bezpiecznie ? Ta ostatnia kwestia najbardziej nurtowała naszych bliskich, którzy załamywali ręce jak tylko dowiedzieli się o naszym niecnym planie… Ciągle słyszeliśmy:

Przecież Was tam…*

  1. Zabiją
  2. Okradną
  3. Zgwałcą
  4. Podrzucą narkotyki
  5. Wszystkie powyższe 

Przecież tam jest…**

  1. Bieda
  2. Brud
  3. Robactwo
  4. Wszystkie powyższe

Przecież po powrocie nie będziecie mieć… ***

  1. Pracy
  2. Pieniędzy
  3. Mieszkania
  4. Wszystkie powyższe  

I na końcu szczegóły, które tylko na pierwszy rzut oka wydają się błahe: Co spakować na roczną podróż? Jakie ubrania zabiera się w tropiki – bawełna czy termoaktywne? A gacie? Stringi czy kryte? Brać moskitierę czy nie brać? Co z makijażem i goleniem? Jakie buty i ile par – przecież są ciężkie? Co my tam w ogóle chcemy/będziemy robić?

Przyznamy, że im bliżej terminu wylotu, tym bardziej zaczęliśmy się pocić. Czas się skracał, a lista rzeczy do zrobienia boleśnie się wydłużała.

Odpowiedzi zaczęliśmy intensywnie szukać na blogach podróżniczych i wśród znajomych, którzy odwiedzili przed nami Daleki Wschód. Zdaliśmy się również na nasz własny, tzw. zdrowy rozsądek (a raczej tą resztkę, która nam jeszcze została) i rozpoczęliśmy przygotowania od zaplanowania trasy i skompletowania ekwipunku.

  W końcu nie od dziś wiadomo, że przeciętny Azjata to połączenie Arnolda Schwarzeneggera z Pablo Escobarem, który bezdusznie wypruwa wszystkim flaki tylko po to, żeby upchnąć w nich pieczołowicie opakowane woreczki z heroiną, okazjonalnie dokonujący gwałtów (ale tylko jak się zapomni).

** Faktycznie, Maybacha od bezdomnego raczej ciężko będzie dostać, ale obstawiamy że tylko dlatego, iż ksiądz to w rejonach azjatyckich jednak pewien rarytas. A niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie przyrządzał karalucha na kijku na modłę pianki marshmallow?! … Nikt? … Serio?.... Mieszczuchy!

*** Dlatego mamy plan B! Ha! Tego nikt się nie spodziewał! Planowaliśmy wyjazd do Dubaju w charakterze modelek, niestety śledztwo policji związane z kradzieżą zawartości Toi-Toiów pokrzyżowało nasze plany (a ja dalej twierdzę, że trening czyni mistrza!). W związku z tym musieliśmy wdrożyć plan C, którego manuskrypt ukryty jest w sekretnej komorze piramidy Cheopsa (pfffrrr, myśleliście, że ot tak zdradzimy Wam sekret na zarobienie milionów?! To wiedza dla wybranych! … Ale dostępna za drobną opłatą 9,99 – w sprawie szczegółów prośba o kontakt z redakcją. Ale śpiesz się, liczba pakietów ograniczona, a promocja trwa tylko do jutra!)

 
 
 
 
Gdzie obecnie jesteśmy?
Szukaj po tagu
Obserwuj nas na Instagramie
Polub nas na Facebooku